[Starosądeczanie o pornografii] [Jan Paweł II o pornografii]
Piekło pornografii
Moje piekło masturbacji i pornografii zaczęło się, kiedy miałem dwanaście lat. Rodzice wyszli z domu, młodsi bracia byli na podwórku, a starsza siostra poszła do znajomych. Zostałem w domu sam…
Oglądałem telewizję. Było już po prognozie pogody, gdy pojawiła się plansza: „Film tylko dla dorosłych”. Zacząłem go oglądać. Pierwszy raz zetknąłem się wtedy z filmem erotycznym, pierwszy raz doznałem takiego silnego pobudzenia, pierwszy raz spotkałem się z takim zachowaniem mojego ciała. Co prawda, nie było w tym filmidle tego, co pokazują w filmach pornograficznych, ale było wszystko to, co potrzebne, aby rozbudzić i zniewolić człowieka, szczególnie bezbronnego dwunastolatka. Nastąpiła reakcja łańcuchowa – niedługo potem odkryłem sposób na rozładowanie napięcia: onanizm i filmy, coraz ostrzejsze. Onanizowałem się nawet cztery razy dziennie, jednocześnie miałem zachowania ekshibicjonistyczne – pokazywałem się nago moim braciom. Zapadałem się w to bagno coraz głębiej. Wtedy zaczęły się moje poważne problemy z nauką (mizerne oceny, powtarzanie szóstej klasy podstawówki i pierwszej liceum, którego zresztą nie ukończyłem). Coraz bardziej izolowałem się od rówieśników, szczególnie unikałem dziewczyn (i tak jest do tej pory). Rozbierałem je oczami i wyobrażałem sobie, co bym z nimi robił… Niestety, ten schemat – choć obecnie z nim walczę i moje patrzenie na dziewczyny jest dzięki Jezusowi inne – głęboko wyrył się w mojej pamięci, psychice, duszy… Wiem, że tylko Jezus może sprawić, bym umiał z tym żyć i trzymać to w ryzach.
Wszystko ma swoje konsekwencje. Z roku na rok oglądałem coraz mocniejszą pornografię, nawet dziecięcą. Coraz bardziej brzydziłem się sobą, wręcz nienawidziłem siebie. Nienawidziłem również dzieci, ponieważ ich czystość kłuła mnie w oczy. Próbowałem się nawet zabić, podcinając sobie żyły. Mój organizm stawał się coraz bardziej wstrętny – w rezultacie nabawiłem się grzybicy narządów płciowych.
Był moment, kiedy świadomość zła zaczęła do mnie docierać. Byłem wtedy jednak daleko od Boga. Czasem tak daleko, że w rozpaczy zaczynałem Go nienawidzić, bluźnić przeciw Niemu, przeciwko Jezusowi, Duchowi Świętemu i Matce Najświętszej. Przyzywałem Szatana. Ale Bóg był zawsze blisko, znał moje serce i to, co się w nim działo. Ochronił mnie przed skutkami tego, co wypowiadałem.
Moje napięcie seksualne było tak ogromne, że podglądałem starszą siostrę w łazience, a jednej nocy chciałem ją zgwałcić, kiedy spała. Straszne? Ale niestety prawdziwe… Oto, do czego prowadzi bunt przeciw Bogu, jedynej ostoi miłości, przeciw Jezusowi – miłości ukrzyżowanej, przeciw Matce Jezusa, przeciwko świętościom…
Piekło trwało, edukacja nie szła mi wcale, coraz ostrzejsza pornografia raniła moją duszę, moją psychikę i pamięć. I oto nagle stał się cud – zakochałem się. Paulina była mocno zaangażowana w Kościele. By zwrócić na siebie jej uwagę, zostałem ministrantem. Z czasem pokochałem tę służbę. Wytrwałem pół roku. Niestety, przez cały ten czas przyjmowałem świętokradczo Komunię św., bo wstydziłem się iść do spowiedzi. Po połowie roku dostałem kosza. Myślę, że dobrze się stało. Pan wie, co jest dla nas najlepsze. Gdyby Paulina zechciała być ze mną, mógłbym ją skrzywdzić; nadszedłby w końcu moment, kiedy nie opanowałbym żądzy ciała, która zalęgła się z mojej winy, i wykorzystałbym ją.
Po tym koszu wszystko mi się zawaliło: odpadłem od Kościoła, zrezygnowałem z ministrantury, zapadłem się na powrót w piekło onanizmu i pornografii. Ale teraz nie było tak samo, bo słyszałem wołanie Boga: „Wróć, Ja cię kocham”. I miałem potężne pragnienie czystej miłości i czystej czułości. Tak bardzo potrzebowałem przytulenia, przygarnięcia… Zawsze tego unikałem, bo byłem wypaczony przez pornografię, ale w głębi duszy wprost wyłem z rozpaczy – tak bardzo pragnąłem doświadczyć czułości.
Potem nastąpił przełom. Tuż przed Bożym Narodzeniem mój tato, wracając ze swym kolegą z pracy z Niemiec, miał ciężki wypadek samochodowy – wpadli w poślizg, zjechali z drogi, przełamali ochronną barierkę i kilkakrotnie dachowali. Kiedy matka pojechała zająć się ojcem, we mnie coś wreszcie drgnęło. W tym czasie wszyscy – mój ojciec, matka i cała rodzina – doświadczaliśmy ciepła i życzliwości ze strony znajomych, strażaków, lekarzy, pielęgniarek. Wtedy zobaczyłem, że nie mam nic, że jestem nikim i że tato nie może na mnie liczyć. Skontaktowałem się ze znajomym księdzem i przez łzy rozpaczy prosiłem go o spotkanie.
Bóg dotykał mnie też poprzez internetowe rozmowy z ludźmi. Co ciekawe, w kierunku nawrócenia popchnęły mnie dziewczyny. Byłem brudny, skażony, a one mnie pocieszały, umacniały, podnosiły mnie na duchu, mobilizowały, a także świadczyły wobec mnie o Jezusie i Jego miłości. Dziękuję Bogu za Was, dziewczyny!
Z jednej strony Szatan posługiwał się Internetem, by mnie zniszczyć, a z drugiej strony Pan za pomocą tegoż narzędzia przyciągał mnie do siebie. Odbyłem spowiedź generalną, z całego życia. Przez łzy wyznawałem swoje winy, a następnego dnia, po przynajmniej pięciu latach, przystąpiłem do Stołu Pańskiego. Wróciłem do służby ołtarza. Jestem teraz lektorem, regularnie się modlę (choć miewam kryzysy, Pan coraz bardziej uczy mnie zgadzania się na Jego wolę).
Czasem upadam, przeżywam załamania, zwątpienia, ale zawsze Pan dźwiga mnie z błota. Dzięki Niemu mam dobrą kondycję fizyczną – kiedyś obżerałem się i ważyłem sto kilo.
Nie pracuję jednak teraz nigdzie ani się nie uczę. Na razie nie daję sobie rady w życiu – próbuję, jednak często się poddaję. Pan naprawdę wiele rzeczy przemienia w moim życiu, i to takich, o których kiedyś mówiłem: „to niemożliwe!”. Wiem na pewno, że idę naprzód i że On mnie prowadzi. Wierzę, że znajdę dziewczynę, która mnie przyjmie z tym całym moim bagażem, modlę się o nią. Wiem też, że pragnę kochać, dawać siebie i służyć, być obroną i wsparciem.
Bóg z każdego zła wyprowadza jeszcze większe dobro: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Wierzę, że kiedyś założę rodzinę i będę dobrym mężem i ojcem. Pracuję nad sobą.
Dziewczyny, chcę przeprosić Was za to, że kiedyś myślałem o Was jak o przedmiotach. Może to dziwnie zabrzmi, ale proszę o przebaczenie i – szczególnie Was, dziewczyny – o modlitwę.